To fałszywy mit lub w najlepszym razie „bajeczka dla grzecznych dzieci”, jakoby li tylko ci dziennikarze, którzy podejmowali tajną współpracę z SB byli SŁUGUSAMI CENZURY KOMUNISTYCZNEJ. Wszyscy bowiem ludzie, którzy zatrudniali się w peerelowskiej FABRYCE KŁAMSTWA, współuczestniczyli w zniewalaniu swego narodu poprzez stosowanie CENZURY obowiązującej w peerelowskich mediach. Nikt ich do tego nie zmuszał, podobnie jak nikt nikogo nie zmuszał do zatrudniania się w SB lub w innych strukturach władzy totalitarnego państwa. Ten kto z własnego i świadomego wyboru zatrudniał się w reżimowych (lub koncejonowanych przezeń) mediach, godził się z tym, że pisane lub mówione przez niego teksty służyć będą do wprowadzania w błąd, czyli ZNIEWALANIA Polaków.
Pracodawcą/koncesjodawcą w peerelowskich mediach był przecież reżim komunistyczny. Fakt ten determinował w sposób naturalny i nieunikniony narzucaną sobie przez pracujących w nich dzienikarzy autocenzurę a tym samym kryterium stosowanej przez nich selekcji cenzorskiej. Dość tej obłudy i fałszu w wykonaniu postpeerelowskich dziennikarek i dziennikarzy. Prawdziwości tego faktu dowodzizbiór dokumentów Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk – opracowany przeze mnie podczas 18. miesięcznego zatrudnienia w krakowskiej delegaturze tego urzędu. Udało mi się opublikować go w książce „Czarna Księga Cenzury PRL” w 1977 roku. Z tego też zresztą powodu książka ta objęta została trwającym już 25 lat zakazem Cenzury w III RP.
Tomasz Strzyżewski